Trzecia część trylogii o (wszech)świecie "Wędrowców" - pierwszą, w tej serii, jest powieść „Koniec Akcji Arka”, drugą: „Żuk w mrowisku”. „Fale...” zaczynają się dość ciężko, pierwszych kilkadziesiąt stron to mała górka, na którą trzeba się wspiąć, frajda zdecydowanie zaczyna się później – dla mnie od wydarzeń w Małej Peszy. Akcja trochę zwodzi tak czytelnika jak i głównego bohatera, a ostateczne wnioski zaskakują nawet bohaterów drugoplanowych (jednemu aż odechciewa się umierać!).
Taki cytat (jest w fortunkach!):
- [...] Przecież dzisiaj każde dziecko wie, że superrozum to wyłącznie dobro!
- Superrozum to superdobro - powiedział Tojwo.
- Więc tym bardziej!
- Nie - powiedział Tojwo. - Żadnych "tym bardziej". Co to takiego dobro, wiemy, chociaż nie bardzo dokładnie. A co to takiego superdobro...
(szczerze mówiąc, zachodzę w głowę czemu Strugaccy nie zakończyli tej wypowiedzi znakiem zapytania tylko wielokropkiem?)
Idea nie jest nowa, "Fale..." to powieść wydana w 1985 roku i moim zdaniem pobrzmiewają tu echa pomysłów z, wydanej w 1972r., "Pory deszczów". Strugaccy, można rzecz, prognozują "co dalej z ludzkością" i, jak dla mnie, prognozy przedstawione w tych powieściach są zbieżne w ogólnych założeniach, choć zupełnie różne w szczegółach. Nie chcę tutaj zdradzać zbyt wiele, aby nie psuć zabawy (choćby z wizyty w Charkowskim Instytucie Dziwaków) :) Zresztą interpretacje pewnie mogą być różne, "Fale..." to być może jedna z najmniej "konkretnych" (w sensie "mówiących wprost") powieści braci Strugackich – czytelnik na końcu pozostaje bardzo samotny, wszyscy już wszystko wiedzą, wszystkiego się domyślają, tylko on (bądź ona - czytelnik/czytelniczka), jak główny bohater, wciąż niczego nie rozumie. Co tak naprawdę wydarzyło się w Małej Peszy? Czym jest Instytut Dziwaków? Czy rzeczywiście coś się zmienia?..
Oczywiście polecam, polecam, polecam!